Od pomysłu do Rekordu Trasy

Świnoujście –Gdynia –Świnoujście

Opracował: Marian Kula

Pomysł ten zrodził mi się dość wcześnie bo w 1973 roku, kiedy było już blisko do ukończenia mojego własnego katamarana klasy międzynarodowej „C” zaprojektowanego przez gdyńskiego konstruktora Norberta Patalasa już w 1970 roku. Muszę w tym miejscu dodać, iż był to pierwszy katamaran w Polsce wyposażony w skrzydło-maszt wykonany w Doświadczalnych Zakładach Szybowcowych w Bielsku. Aby pokazać walory katamarana „Mata Hari” wymyśliłem, że powinien sprostać wyzwaniu żeglując na 200 milowej trasie wzdłuż polskiego wybrzeża obojętnie w jakim kierunku czy to ze wschodu na zachód czy odwrotnie. Wiedziałem, że przeznaczenie tego katamarana jest nieco inne ale kiedy budowniczy kadłubów Kazimierz Maik zrobił go nieco mocniej a przez to ciężej stwierdziłem, iż nic nie stoi na przeszkodzie aby spróbować go na tej trasie.

Napisałem do Komitetu Światowych Rekordów Prędkości w Anglii, administrowanych przez R.Y.A.(World Saling Speed Record – Sponsored by John Player – Administrated by the Royal Yachting Association) aby przysłali przepisy, które mogłyby pomóc w napisaniu naszego własnego regulaminu. W tamtych latach rekordów takich jak teraz nie rozgrywano, był to jedynie rekord na określonym odcinku 500 m tzw. rekord prędkości i taki regulamin składający się z dwustronicowego „karteluszka” niebawem otrzymałem z Anglii.

Ale tych zasad nie można było zaadoptować do mojego pomysłu w żaden sposób za wyjątkiem jedynie pięknego zdania, cyt.:

Na jachcie można używać tylko siły mięśni załogi przy obsłudze wszelkich mechanizmów i urządzeń. Nie zakazuje się używania różnych sposobów transmisji mechanicznej i hydraulicznej”

i tak zostało do dnia dzisiejszego. To zdanie figuruje we wszystkich zmodyfikowanych regulaminach i jest jakby protoplastą regulaminu, którego nigdy nie ośmieliłem się zmienić. Tak jak napisałem, regulamin Żeglarskiego Rekordu Trasy Gdynia- Świnoujście albo Świnoujście - Gdynia jest stosowany niemal w niezmienionej formie do dnia dzisiejszego.

Pomysł udało się zrealizować dopiero w 1982 roku, kiedy do mojej załogi jachtu „ADMIRAŁ” ex „KNEŻ” później NAUTICUS i HADAR trafił Tadeusz Ejchstaedt: żeglarz i pracownik reklamy w Navimorze. On to dopiero stał się kołem zamachowym całego przedsięwzięcia. Przekonał PHZ Navimor aby patronowała całemu przedsięwzięciu i włączył gazetę WYBRZEŻE z bardzo sprzyjającym przedsięwzięciu redaktorem naczelnym Jerzym Ringerem, który z ramienia gazety oddelegował red. Henryka Spigarskiego, z którym wyśmienicie współpracowaliśmy. Dołączył też do nas chyba najbardziej sprzyjający żeglarzom i żeglarstwu red. Zenon Gralak oraz Norbert Patalas.

PHZ NAVIMOR ufundował okazały srebrny puchar, który został zaadaptowany dla potrzeb rekordu. Był to kielich mszalny który firma wykonująca puchary wykonała na wizytę Ojca Świętego w Polsce. Wykonała jeden więcej i ozdobiła go emblematem rekordu trasy. Puchar na stałe po dwóch latach od ustanowienia rekordu zdobył Wojciech Kaliski. Został on gdzieś zagubiony co wyszło na jaw gdy chcieliśmy go od Wojtka Kaliskiego wypożyczyć aby na jego podstawie wykonać nowy. Do dnia dzisiejszego nie wiadomo jakie są losy tego pierwszego pucharu. Logo Rekordu trasy było autorstwa grafika magazynu „Biznesman” Janusza Wesołowskiego.

1983 rok

W 1983 roku impreza wystartowała pod nazwą „Żeglarski Rekord Trasy – Puchar NAVIMOR-WYBRZEŻE”.

Ale łatwo nie było. Zaproponowałem udział w przedsięwzięciu mojemu rodzimemu klubowi - Kotwicy aby pomógł i uczestniczył w „rekordzie ”jako, że najbliżej mi było do mojego własnego klubu. Było mi bardzo przykro, że nie wyrażono zgody na udział w gotowej imprezie, do której niewiele wnosił a korzyści dla klubu były widoczne. Zwróciłem się więc do kpt. Zbyszka Szpetulskiego, który był wtedy komandorem AKM przy Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni. Kpt. Szpetulski natychmiast wyraził zgodę i wcale mu się nie dziwię: gotowa impreza, w której nic nie musiał robić spadła mu jak przysłowiowa manna z nieba.

Kpt. Szpetulskiego znałem, bowiem rywalizowaliśmy w regatach: on na „Wojewodzie Pomorskim” a ja na „Admirale”. Doskonale się rozumieliśmy jeśli chodzi o żeglarstwo regatowe.

Podwójnie mnie zatem zabolało, kiedy w artykule „Na start! Po raz pierwszy po żeglarski rekord” Zenon Gralak napisał:

Organizatorzy, do których należy wielce zasłużony i pełen inicjatyw Akademicki Klub Morski przy Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni, opracowali specjalny regulamin tej nowatorskiej imprezy w biciu żeglarskiego rekordu”.

Zawrzało we mnie i jeszcze w 1983 r. Rekord Trasy powrócił tam gdzie było jego miejsce tj. do klubu KOTWICA. Klub jedynie wyraził zgodę na cyt:

prowadzenie dokumentacji (zgłoszeń, notowania czasu startu itp.) przez j.k.ż.w. Mariana KULĘ. Jednocześnie rozumiemy, że udział naszego Klubu będzie traktowany w tym zakresie. Ponadto możemy udostępnić pomieszczenia Klubowe na imprezę wręczenia pucharu przechodniego.”

Później już było łatwiej. Na ustanowienie tzw. czasu zerowego do którego wszyscy następni będą się mierzyć namówiłem kpt. Jana Pinkiewicza z naszej Kotwicy, który jest żeglarzem bardzo otwartym i na takie przedsięwzięcie szybko się zgodził. Trasę Świnoujście – Gdynia pokonał w czasie 41 godzin i 17 minut na jachcie klubowym „Hetman” z 9 osobową załogą. Było to 2 września 1983 roku. Tym samym stał się pierwszym rekordzistą przechodząc do historii Rekordu Trasy.

 

Zbyt długo kpt. Pinkiewicz nie nacieszył się swoim rekordem bowiem jeszcze we wrześniu kpt. Janusz Nadolny-Zawadowicz z AKM Gdańsk wraz z 10-cio osobową załogą na jachcie „Wojewoda Pomorski” pokonał trasę ze Świnoujścia do Gdyni z czasem 30 godz. i 35 minut bijąc początkowy rekord „Hetmana” o wiele godzin. Od tego rekordu rozpoczęło się twarde rywalizowanie.

 

1984 rok

Rok ten cieszył się największym zainteresowaniem: przyjęto najwięcej zgłoszeń i dokonano wielu prób. Najwięcej rekordów w historii zostało pobitych właśnie w tym roku.

Duże zainteresowanie rekordem wykazało Stowarzyszenie Jachtów Klasy OPAL, które zwróciło się do Komitetu Rekordu z propozycją aby począwszy od 1984 roku osobno klasyfikować i nagradzać jachty tej właśnie klasy. W uzasadnieniu stowarzyszenie podało, iż jachty klasy „Opal”, z uwagi na ich przeznaczenie i w związku z coraz bardziej zaostrzającą się rywalizacją, po prostu mogą nie wytrzymać konkurencji z jachtami typowo regatowymi.

Komitet Rekordu przystał na tę propozycję i biorąc pod uwagę przedstawioną argumentację postanowił klasyfikować te jachty osobno, fundując dodatkowy kryształowy puchar. Dokonano zmiany w Regulaminie i oddzielono klasę OPAL od wszystkich innych rywalizujących jachtów. Tak więc na trasie z Gdyni do Świnoujścia i odwrotnie walka toczyła się odtąd o dwa rekordy czasowe i o dwa puchary przechodnie, które z kolei wtedy stają się własnością danych kapitanów, jeśli ustanowione przez nich rekordy nie zostaną pobite w okresie dwóch lat. W klasie OPAL padły trzy rekordy - patrz Wykaz Rekordzistów. Ostatnim i dotychczas nie pobitym rekordzistą jest jacht KOMANDOR II z gdyńskiej „Kotwicy” a kapitanem, który otrzymał kryształowy przechodni puchar na własność jest kpt. Kazimierz Klugman, z rąk redaktora naczelnego tygodnika „Wybrzeże” Jerzego Ringera. Kapitan Kazimierz Klugman utrzymał rekord przez dwa lata nie pobity i zgodnie z regulaminem mógł się stać jego właścicielem na zawsze.

1985 rok

Kiedy przed trzema laty tj. w 1982 roku pod patronatem Przedsiębiorstwa Handlu Zagranicznego „Navimor” i powstałego wtedy tygodnika „Wybrzeże” zorganizowano nowe oryginalne wydarzenie żeglarskie mające na celu bicie rekordu trasy prowadzącej wzdłuż polskiego wybrzeża – czyli ze Świnoujścia do Gdyni bądź z Gdyni do Świnoujścia - wielu naszych żeglarzy przyjęło wiadomość na ten temat bardzo sceptycznie. Komu będzie się chciało - mówiono brać udział w takiej zabawie? Początkowo wydawało się, że ufundowany dla rekordzistów piękny puchar z autentycznego srebra, nie bardzo zachęci kapitanów i załogi do takiego sportowego współzawodnictwa.

Rychło okazać się miało, że wcale nie jest tak źle Po pierwszym starcie kpt. Jana Pinkiewicza na „Hetmanie” z gdyńskiej „Kotwicy” coraz częściej zgłaszać zaczęły się następne jachty pragnące popisać się szybką żeglugą. Redaktor Zenon Gralak na łamach „Głosu Wybrzeża” z dnia 13 stycznia 1986 roku napisał tak:

Dziś stwierdzić już można, że impreza, którą wymyślono zdobyła sobie pełne uznanie naszego żeglarskiego świata. Stała się istotnym elementem sportowego współzawodnictwa pod żaglami, znacznie wzbogaciła i uatrakcyjniła niezbyt na ogół bujne morskie życie regatowe.”

Należy powiedzieć, że w ciągu trzech sezonów do bicia rekordu przystąpiło ponad 30 załóg. Siedmiokrotnie poprawiono już najlepszy czas przepłynięcia ze Świnoujścia do Gdyni, ponieważ ten kierunek jest optymalnym dla rekordowej żeglugi z wiatrem z zachodu na wschód.

O tym, że rekord rozległ się szerokim echem wśród polskich żeglarzy świadczy wiadomość, że krakowski windsurfer Wojciech Tworzydło w dniach od 14 do 21 lipca 1985 roku przepłynął trasę Świnoujście – Gdynia. Jego czas to 7 dni 1 godzina i 40 minut. Nie mógł zostać dopuszczony do rekordu ponieważ regulamin nie przewidywał uczestnictwa deski z żaglem. Z rozmysłem dla bezpieczeństwa ustaliliśmy, że najmniejszymi jachtami jakie mogą wystartować będą jachty od 6,5 m długości całkowitej, wzorując się na dzielności morskiej jachtów klasy MINI-TRANSAT, które mogą sprostać trudnym warunkom żeglugi morskiej kapryśnego Bałtyku.

Niewątpliwym rekordzistą i klasą dla siebie był w historii rekordu Wojciech Kaliski. Nie pobito przez dwa lata rekordu jego katamarana ALMATUR III i Kaliski stał się posiadaczem najcenniejszego trofeum - srebrnego pucharu ufundowanego przez PHZ Navimor. Rewelacyjny czas ALMATURA III to 19 godzin 42 minuty jest na tyle świetny, że pobity został dopiero po 15 latach przez katamaran ALKA PRIM Romana Paszke.

1987 rok

To był rok wyjątkowy dla Rekordu Trasy, bowiem po skończonych w Świnoujściu Żeglarskich Mistrzostwach Polski 1987 kapitanowie kilku jachtów biorących udział w tych regatach porozumieli się, że warto by było wracając do Gdyni rozegrać regaty o Rekord Trasy. Do regat zgłosiły się jachty KNEŹ (kpt. Władysław Beyer) z Yacht Klubu Polski Gdynia, KAPITAN-II (kpt. Edward Kinas), NAUTICUS (kpt. Krzysztof Matla), HADAR (kpt. Marian Kula) i TORNADO (kpt. Tadeusz Siwiec). Te ostatnie 4 jachty z Jacht Klubu Marynarki Wojennej „KOTWICA”. Załogi zmęczone trudami zmagań w Mistrzostwach Polski uzgodniły, że nie będzie dozwolone używanie spinakerów. Wiatr wtedy wiał z NW z siłą do 7 stopni w skali B. Niektóre odcinki żeglugi bez użycia spinakera gdy wiatr wykręcał na fordewind stały się bardzo trudnymi do utrzymania jachtu na kursie, ponieważ 80 metrowe genuy ciągle zawijały się wokół sztagów. Rywalizacja pomiędzy trzema jachtami KAPITANEM, KNEZIEM i HADAREM była bardzo ostra. Żeglowały przez dłuższy odcinek blisko siebie, natomiast nie wiadomo z jakiej przyczyny najszybsze TORNADO jakby zrezygnowało i zostawało wyraźnie z tyłu od jachtów czołówki. KAPITAN i HADAR aby utrzymać sterowność w pełnym wietrze postawiły dodatkowe genuy o 80-metrowej powierzchni na tym samym sztagu na drugiej likszparze. Na samym sztagu niosły 160 m² i do tego 40-metrowe grotżagle co dawało 200 m² całkowitej powierzchni. HADAR dogonił KNEZIA dość szybko, choć wcześniej zaczął on nam nieco odchodzić. KNEŻ nie mógł postawić dodatkowego żagla na sztagu, bowiem miał tzw. ”owiewkę” sztagu z jedną likszparą co stawiało go na straconej pozycji w stosunku do pozostałych jachtów „KOTWICY”.

Trasę 200 Mm w czasie bezwzględnym najszybciej przebył HADAR. W 15 minut po HADARZE przypłynął KAPITAN-II a dopiero 20 minut za KAPITANEM jako trzeci przeciął linię mety w Gdyni KNEŹ. Jednak HADAR nie został rekordzistą lecz KNEŹ gdyż kpt. Beyer złożył protest na KAPITANA i HADARA za nieuczciwe stosowanie dodatkowych genuł na sztagach tych dwóch jachtów. Kpt. Kinas i ja przyznaliśmy rację kpt. Beyerowi, który pozbawiony dadatkowego żagla wolniej żeglował ale i tak znaczny odcinek wyścigu nas wyprzedzał. Uznaliśmy, że załodze KNEZIA należy się ten rekord. Jachty KAPITAN i HADAR zostały w efekcie zdyskwalifikowane, więc drugim na mecie był NAUTICUS a trzecim TORNADO.

HADAR startował jeszcze kilka razy po rekord w „złym” kierunku: z wschodu na zachód. Pewnego razu do wysokości Ustki nawet biliśmy wszystkie rekordy ale zaraz za Ustką wiatr „zdechł” i do Świnoujścia na Mistrzostwa Polski musieliśmy dojść na silniku. Wszystkie próby po rekord były okazjonalnie z marszu .Nigdy też nie wystartowałem na moim katamaranie „Mata Hari” ale to już inna opowieść.

W następnych latach nie było prób pobicia rekordu trasy i pewne ożywienie nastąpiło dopiero w 2003 roku kiedy to po raz pierwszy zgłosił się żeglarz samotny.

2003 rok

W 2003 roku otrzymaliśmy zgłoszenie od kapitana Zbigniewa Szafranowicza, który uparł się, że chce wystartować jako pierwszy samotnik na swoim własnym jednokadłubowym jachcie MORKA

Jego determinacja i racjonalne podejście do tematu samotnej żeglugi złamało twarde na ogół serca Komitetu Rekordu Trasy, który na swoim zebraniu dokonał zmiany Regulaminu zezwalając na start samotnego żeglarza na trasie wzdłuż polskiego wybrzeża oczywiście dobrze i bezpiecznie przygotowanego do żeglugi. I tak kpt. Zbigniew Szafranowicz na jachcie MORKA stał się pierwszym rekordzistą w kategorii żeglarzy samotnych z wcale niezłym czasem 28 godzin i 6 minut.

Przez kilka następnych lat nie odnotowano prób bicia Rekordu.

2009 rok

I wreszcie rok 2009. W sierpniu i październiku przyjęto dwa zgłoszenia od Romana Paszke na katamaranie GEMINI 3. Długo czekaliśmy na złamanie bariery 10 godzin i zastanawialiśmy się kiedy to nastąpi i kto to zrobi.

Załoga GEMINI 3 w pierwszej próbie z sierpnia nieznacznie poprawiła rekord trimarana INSGRAF klasy Exploder 25 – ponad dwakroć krótszego, a za drugą próbą w październiku na głowę pobiła swój rekord z sierpnia w świetnym czasie 8 godzin 55 minut. Było to 25 października 2009 roku. Jest to rekord niełatwy do pobicia chyba, że dokona tego ktoś z zewnątrz. Mam tu na myśli wielokadłubowiec z zagranicy np. BANQUE POPULAIRE, który posiada kilka światowych rekordów i jest uznawany jako najszybszy wielokadłubowiec świata.

Po 27 latach od ustanowienia, Rekord Trasy wpisał się w nasze polskie żeglarstwo na stałe mimo, że na drodze do jego realizacji a potem i w czasie trwanie wiele razy inicjatywa ta spotkała się z nieprzychylnością i niezrozumieniem. Niekiedy trzeba było czekać wiele lat na ustanowienie następnego rekordu.

Wiedziałem, że kiedyś nastąpi taki czas, że moje marzenie przeobrazi się w działanie, że wystartują nowoczesne jachty zbudowane specjalnie do osiągania dużych prędkości. Ta impreza zaprojektowana została właśnie dla nowoczesnych konstrukcji jachtów „hi- tech” dla takich jak trimaran i katamaran Wojciecha Kaliskiego czy katamarany Romana Paszke, i podobnych im zapaleńców, którzy będą zdolni do osiągania ogromnych prędkości skracając czas do niemożliwych granic. Rekordy to nie regaty i nie rodzą się na zawołanie. Taka jest magia Rekordu Trasy.